Moja Nerwica. Moje choroby...
: 18 wrz 2021, 15:03
Witam Wszystkich!
Chciałem sie z Wami podzielić tym co obecnie przeżywam i poprosić o rady.
Mam 33 lata, od ok 20 roku życia choruje na nerwice. Na przestrzeni lat bywało różnie - raz lepiej a raz gorzej. Brałem leki, przy pogorszeniu stanu były mi zmieniane, była juz też psychoterapia. Obecnie od kilku tygodni mój stan jest fatalny. Czuję się jakby zgasło nade mną słońce. Strach i lęk towarzyszą mi w każdej chwili. Jakieś pół roku temu zacząłem mieć problemy ze wzrokiem. Wada wzroku pogorszyła się, obraz zaczął być rozmazany a oczy zaczęły bolec i byc suche. Okuliści orzekli suchość gałek i zalecili krople oraz zmianę okularów. Dwa miesiące temu badania wykazały stan na granicy jaskry. Nieustannie zamartwiałem się tym, denerwowałem i czułem nieustanny lęk. Po jakimś czasie straciłem apetyt i sporo schudłem, następnie pojawiły sie bóle pleców w okolicach nerek, bóle brzucha, dreszcze, zawroty głowy, wzmożone pragnienie, zaburzenia w orientacji oraz problemy z pamięcią, a do tego obsesyjne myślenie o swoim fatalnym stanie. Obsesyjne, znaczy cały czas! Nieustające napięcie i lęk i strach. Oczywiście w głowie przewijały mi się wszystkie możliwe choroby, w internecie moje objawy pasują do większości makabrycznych schorzeń co powoduje u mnie stan wycieńczenia i myśli ze mam a to cukrzycę, a to raka, a to inne paskudztwo. Oddycham Smutekiem. Widzę jak mój stan znosi moja żona, jak się martwi i przeżywa. Jest mi czasami tak przykro, że nie potrafię się do niej odezwać inaczej niż ze łzami w oczach. Na okulistę i badania i lekarstwa wydałem już niemałą fortunę... Od tygodnia jestem na chorobowym z powodu osłabienia i zaburzeń widzenia. Bóle w brzuchu i plecach stają się coraz bardziej dokuczliwe. Doszło drętwienie kończyn, zaparcia... dosłownie nogi mam jak z waty. Przejście kilkunastu kroków mnie meczy...
Lekarz rodzinny zlecił podstawowe badania, które poza lekko zwiększonym cukrem wyszły okey. Czekam teraz na usg brzucha, gastroskopię oraz kolejną wizytę u okulisty. Finansowo jest to bardzo duże obciążenie. Psychicznie czekanie na badania i diagnozę jest torturą. No i te obsesyjne szukanie chorób w internecie... A właściwie wpisywanie jakiejś choroby z nadzieją że moje objawy do niej nie pasują. Zgubna nadzieja. Zazwyczaj pasują idealnie. W poniedziałek mam kolejną wizytę u psychiatry. Poproszę o nowe leki - na ostatnie źle reagowałem i odstawiłem jakis czas temu. Moja radość znikła, moje życie to umęczenia. moja żona - tak ją kocham - spala sie przy mnie, a jestem bezsilny i nie potrafię o nią zadbać. Przede mną kolejne badania, kolejni lekarze. Powrót do pracy? Pracuję przed monitorem a bola mnie oczy - jak dam rade?! Pragnę się pogodzić i pragnę przyjąć cokolwiek Bóg mi daję. I ofiaruje Mu wszystkie moje cierpienia. Czasami chcę już żeby sie to skończyło... Skończyło za wszelką cenę.
Kto z Was miał/ma podobnie? Kto wie gdzie szukać ratunku?
Chciałem sie z Wami podzielić tym co obecnie przeżywam i poprosić o rady.
Mam 33 lata, od ok 20 roku życia choruje na nerwice. Na przestrzeni lat bywało różnie - raz lepiej a raz gorzej. Brałem leki, przy pogorszeniu stanu były mi zmieniane, była juz też psychoterapia. Obecnie od kilku tygodni mój stan jest fatalny. Czuję się jakby zgasło nade mną słońce. Strach i lęk towarzyszą mi w każdej chwili. Jakieś pół roku temu zacząłem mieć problemy ze wzrokiem. Wada wzroku pogorszyła się, obraz zaczął być rozmazany a oczy zaczęły bolec i byc suche. Okuliści orzekli suchość gałek i zalecili krople oraz zmianę okularów. Dwa miesiące temu badania wykazały stan na granicy jaskry. Nieustannie zamartwiałem się tym, denerwowałem i czułem nieustanny lęk. Po jakimś czasie straciłem apetyt i sporo schudłem, następnie pojawiły sie bóle pleców w okolicach nerek, bóle brzucha, dreszcze, zawroty głowy, wzmożone pragnienie, zaburzenia w orientacji oraz problemy z pamięcią, a do tego obsesyjne myślenie o swoim fatalnym stanie. Obsesyjne, znaczy cały czas! Nieustające napięcie i lęk i strach. Oczywiście w głowie przewijały mi się wszystkie możliwe choroby, w internecie moje objawy pasują do większości makabrycznych schorzeń co powoduje u mnie stan wycieńczenia i myśli ze mam a to cukrzycę, a to raka, a to inne paskudztwo. Oddycham Smutekiem. Widzę jak mój stan znosi moja żona, jak się martwi i przeżywa. Jest mi czasami tak przykro, że nie potrafię się do niej odezwać inaczej niż ze łzami w oczach. Na okulistę i badania i lekarstwa wydałem już niemałą fortunę... Od tygodnia jestem na chorobowym z powodu osłabienia i zaburzeń widzenia. Bóle w brzuchu i plecach stają się coraz bardziej dokuczliwe. Doszło drętwienie kończyn, zaparcia... dosłownie nogi mam jak z waty. Przejście kilkunastu kroków mnie meczy...
Lekarz rodzinny zlecił podstawowe badania, które poza lekko zwiększonym cukrem wyszły okey. Czekam teraz na usg brzucha, gastroskopię oraz kolejną wizytę u okulisty. Finansowo jest to bardzo duże obciążenie. Psychicznie czekanie na badania i diagnozę jest torturą. No i te obsesyjne szukanie chorób w internecie... A właściwie wpisywanie jakiejś choroby z nadzieją że moje objawy do niej nie pasują. Zgubna nadzieja. Zazwyczaj pasują idealnie. W poniedziałek mam kolejną wizytę u psychiatry. Poproszę o nowe leki - na ostatnie źle reagowałem i odstawiłem jakis czas temu. Moja radość znikła, moje życie to umęczenia. moja żona - tak ją kocham - spala sie przy mnie, a jestem bezsilny i nie potrafię o nią zadbać. Przede mną kolejne badania, kolejni lekarze. Powrót do pracy? Pracuję przed monitorem a bola mnie oczy - jak dam rade?! Pragnę się pogodzić i pragnę przyjąć cokolwiek Bóg mi daję. I ofiaruje Mu wszystkie moje cierpienia. Czasami chcę już żeby sie to skończyło... Skończyło za wszelką cenę.
Kto z Was miał/ma podobnie? Kto wie gdzie szukać ratunku?